6 Prawd Billa W. 3 Uczciwość

Problem uczciwości


Problem uczciwości odgrywa w naszym życiu bardzo dużą rolę. Mamy tu przede wszystkim szeroko rozpowszechnione, zadziwiające zjawisko oszukiwania siebie samych. Następnie wszystkie rodzaje tzw. "mówienia drugiemu całej prawdy", któremu przeważnie brakuje mądrości i miłości. Znamy też niezliczone sytuacje z naszego życia, w których jedynie uczciwość zdolna jest wskazać nam wyjście. Musimy jednak wystrzegać się rozmieniania prawdy na półprawdy lub, co gorsza, odżegnywać się od niej.

Spróbujemy najpierw rozpatrzyć w kontekście uczciwości, skutki oszukiwania samego siebie.

Dobrze przypominam sobie owo upajające uczucie, którego nabyłem z przekonania w moją absolutną uczciwość. Moi krewni z New England (USA) wpoili mi zasadę, aby wszystkie zawodowe zobowiązania wykonywać zawsze uczciwie. "Słowo mężczyzny jest absolutnie wiążące" było ich powiedzeniem. Wielkie wrażenie wywarła na mnie historia z życia Abrahama Lincolna. Opowiada ona, jak to "uczciwy Abe" któregoś dnia biegł 6 mil, aby zwrócić ubogiej kobiecie 6 pensów, o które pomylił się przy podliczaniu rachunku. Przy tak mocno wpojonych zasadach, łatwo było mi zachować uczciwość w mym życiu zawodowym. Pozostałem uczciwy nawet na Wall Street, w siedzibie nowojorskiej giełdy, gdzie w późniejszych latach pracowałem. Jednakże, owa tak łatwo nabyta cnota była powodem powstania kilku błędów w mojej osobowości. Byłem z mojej uczciwości zawodowej tak dumny, że z wyższością i pogardą spoglądałem na moich kolegów z Wall Street, usiłujących oszukać swoich klientów. Było to bardzo aroganckie, lecz wynikające z tego samooszukiwanie się miało jeszcze gorsze następstwa. Tak wysoko przeze mnie ceniona uczciwość zawodowa stała się płaszczykiem, pod którym chować zacząłem wiele poważnych wad charakteru. Doprowadziła mnie ona do następujących wniosków: skoro posiadam jedną cnotę - posiadam wszystkie. Rozumowanie to pozbawiło mnie na długie lata możliwości wzięcia siebie samego pod lupę. Jest ono typowym przykładem samooszustwa. Poza tym, chęć oszukiwania bliźnich ma swoje korzenie właśnie w samooszustwie. Jako dalsza ilustracja tego tematu, mogą posłużyć dwa następne przykłady. Jeden ukazuje samooszustwo w formie bardzo prostej, przejrzystej dla każdego za wyjątkiem ofiary. Drugi charakteryzuje się pewną finezją, na którą nabrało się już wielu.

Jeden z moich przyjaciół w AA był kasiarzem. Opowiedział mi kiedyś następującą historię: "Wiesz Bill, w myślach wyobrażałem sobie, że jestem czymś w rodzaju jednoosobowej rewolucji przeciw społeczeństwu. Na całym świecie gdzie tylko wywołano jakąś rewolucję, zauważyłem że "nic nie posiadający", zabiera "posiadającym" ich pieniądze. Wydawało mi się to bardzo naturalne, gdyż nareszcie ci przeklęci posiadacze musieli podzielić się swym majątkiem z tymi, którzy nic nie mieli. Rewolucje te wywołały na całym świecie aplauz.  Dla ludzi takich jak ja, którzy przecież też doprowadzili do tego, że bogacze dzielili się z innymi, nikt nie miał uznania.
Wytłumaczyłem to sobie w ten sposób: Nikt nie lubi włamywaczy, to przecież jasne - rewolucję tak, ale włamywaczy... W dalszym ciągu nie widziałem jednak nic złego w tym, że dobieram się do czyjegoś sejfu, nie wolno mi było tylko dać się złapać. Nawet w więzieniu, po latach odsiadki nie widziałem tego inaczej. Dopiero w AA zaczęło mi we łbie świtać, że istnieją rewolucje dobre i złe. Wówczas dopiero zdałem sobie sprawę, jak okłamywałem siebie samego, zrozumiałem jak wariacko podchodziłem do tej sprawy. Jak mogłem być aż tak głupi? Nie potrafię tego dotąd wyjaśnić.

Mam także innego przyjaciela w AA, bardzo dobrego człowieka. Niedawno wstąpił do zakonu, w którym mnisi oddają się wielogodzinnym rozmyślaniom i kontemplacji. Przyjaciel mój miał więc bardzo dużo czasu na zrobienie inwentury. Im bardziej sprawdzał swoje dotychczasowe życie - tym więcej znajdował nieświadomych samooszukaństw. Tym większe było też jego zdziwienie nad wymyślnością owego mechanizmu, pozwalającego poprzez wymówki produkować usprawiedliwienia, których dawniej używaliśmy. Doszedł on do przekonania, że dumna sprawiedliwość tzw. "dobrych ludzi" może być tak samo destruktywna, jak jawne grzechy ludzi uważanych za "mniej dobrych". Dlatego też codziennie patrzy on w swoje wnętrze, a następnie w kierunku Boga, aby lepiej móc określić miejsce, w którym znajduje się jego uczciwość. Z każdej swej medytacji wychodzi on z przeświadczeniem, że jego droga do celu jest jeszcze bardzo daleka. Pytanie, jak i kiedy powiedzieć prawdę lub lepiej przemilczeć, ukazuje nam często różnicę między prawdziwą rzetelnością, a jej odwrotnością. Dziewiąty krok programu AA, ostrzega nas przed nadużywaniem prawdy: "Staraliśmy się zadośćuczynić wszystkim gdzie było to tylko możliwe, za wyjątkiem tych przypadków gdy zraniłoby to ich lub innych". Jest to jasno powiedziane, że prawdą można leczyć, lecz można także i głęboko ranić. Zasada ta ma bardzo duże znaczenie w ciągłym rozwijaniu własnej rzetelności.

W AA bardzo dużo mówimy jedni o drugich. Dopóki dzieje się to ze szlachetnych powodów, nie jest to szkodliwe. Inaczej ma się rzecz z obgadywaniem - jest to bardzo szkodliwe. Oczywiście powód do gadania zawsze się znajdzie. Nie powinno się przekręcać faktów tak, aby wyglądały "dobrze pojęte". Niech nikt nie myśli, że w tak powierzchowny sposób pojęta uczciwość przyniesie efekty. Dlatego koniecznością jest ciągłe sprawdzanie samego siebie. Gdy więc zaczyna się obgadywanie, powinniśmy zadać sobie pytania: "Po co w ogóle coś mówiliśmy? Czy próbowaliśmy pomagać sobie nawzajem? Czy przekazaliśmy prawdziwe informacje? Czy strach odgrywał tutaj jakąś rolę? A może nie cierpieliśmy tego drugiego? Czy czasami, nie mieliśmy ochoty zaszkodzić mu. Postawienie sobie tych pytań, byłoby uczciwą próbą sprawdzenia siebie, a nie przyjaciela. Tu właśnie znaleźć możemy różnicę pomiędzy właściwym zastosowaniem prawdy, a jej nadużywaniem. Przy takich też okazjach odzyskujemy naszą utraconą sprawiedliwość. Czasem jednak prawdziwe przyczyny naszego działania nie są tak łatwe do ustalenia. Uważamy niekiedy, iż musimy wyjawić czyny mogące wyrządzić wiele szkody lub ujawnić pewne matactwa różnych krętaczy. Wówczas nasze zawołanie zabrzmi: "Cóż wy od nas chcecie? To wszystko dzieje się dla dobra AA". I uzbrojeni w to, jakże często fałszywe usprawiedliwienie, w pełni świadomi naszego prawa, wzmagamy ataki. Często jest to rzeczywiście konieczność, aby uporządkować jakąś sprawę przynoszącą wiele szkody. Prawdą jest też, że trzeba sięgnąć przy tym często po niemiłe fakty. Właściwy sprawdzian polegać będzie jednak zawsze na tym, jak dalece panujemy nad sobą. Dlatego też dobrze jest, jeśli najpierw sami zadamy następujące pytania: "Czy naprawdę konieczna jest krytyka lub próba działania? Czy jesteśmy pewni, że nie powoduje nami strach lub złość?". Dopiero gdy poddamy się tak gruntownej analizie, możemy być pewni, że działamy w duchu miłości, tak potrzebnej nam do utrzymania własnej sprawiedliwości.

Poniżej przytoczę jeszcze jeden punkt widzenia na problem uczciwości. Całkiem możliwe, że wydarzy się wam kiedyś sytuacja, aby nieuczciwość innych ludzi wykorzystać jako parawan dla niedotrzymania własnych zobowiązań. Mnie samemu taki przypadek się wydarzył. Przyjaciele, mocno obciążeni uprzedzeniami, błagali mnie abym nigdy już nie powracał na Wall Street. Byli przekonani, że panujące tam materializm i oszustwo zaduszą moje duchowe wzrastanie. Ponieważ motywacje ich brzmiały tak wspaniale i przekonywująco, uległem im i pozostałem z dala od jedynego zawodu na jakim się znałem. Gdy jednak gospodarstwo domowe groziło zawaleniem, obudziłem się. Stwierdziłem, że właściwie to chciałem się tylko uchylić od pracy i wtedy powróciłem na Wall Street. Nigdy nie pożałowałem tego kroku. Odkryłem, że i w samym centrum finansowym Nowego Jorku żyją dobrzy ludzie. Oprócz tego, potrzebne mi było doświadczenie pozostania trzeźwym, w tym właśnie otoczeniu, w którym alkohol mnie pokonał. Otrzymałem wszystkie Boże błogosławieństwa. Otrzymałem nawet jeszcze więcej, gdyż moje, wbrew mojej woli, postanowienie powrotu na giełdę, przyniosło mi wspaniałe dywidendy - przyniosło mi AA. To właśnie w jednej z moich służbowych podróży do Akron w stanie Ohio, poznałem w 1935 r dr Boba, który stał się współtwórcą naszej wspólnoty. Tak więc narodziny AA powiązane są w rzeczywistości z próbą podjęcia przeze mnie odpowiedzialności za zdobycie chleba.

Pora jednak, aby opuścić tę interesującą krainę samooszukaństwa i zwrócić się ku trudniejszym sytuacjom życiowym, którym powinniśmy się stawić z podniesionym czołem i jasnym umysłem.

Przyjmijmy, że otrzymujemy do wypełnienia kwestionariusz przyjęcia do pracy, a w nim jest zawarte m.in. takie pytanie: "czy cierpiał pan (pani) kiedyś na alkoholizm i czy przebywał pan (pani) w klinice odwykowej?".

W tym miejscu my z AA możemy powiedzieć o sobie wiele dobrego. Wierzymy prawie bez wyjątku, że w tej sytuacji tylko absolutna prawda może nam pomóc. Większość pracodawców respektuje naszą wspólnotę i ceni sobie ową niczym nie owiniętą "uczciwość", zwłaszcza gdy wspominamy o naszej przynależności  do AA i o sukcesach jakimi poszczycić się może nasza wspólnota. Istnieją w naszym życiu oczywiście i inne problemy wymagające od nas samych takiej samej rzetelności i otwartości. W większości wypadków, sytuacje te są jasno określone. Musimy im spojrzeć prosto w twarz, nie zważając na strach czy fałszywie pojętą dumę. Jeżeli tego nie zrobimy, będziemy cierpieć pod coraz bardziej narastającymi konfliktami, których nie rozwiążemy bez otwartej uczciwości.

Istnieją jednak sytuacje, w których wypowiedzenie bezwzględnej prawdy może wywołać niepowetowane szkody u bliźnich. Gdy taka sytuacja zaistnieje, znajdziemy się w bardzo trudnym położeniu. Będziemy rozrywani przez dwie możliwości i jeżeli nasze sumienie będzie zbyt dręczone to może się zdarzyć, że odrzucimy wszelką mądrość i miłość. Być może, że spróbujemy okupić naszą wolność poprzez brutalną prawdę bez względu kogo i jak ciężko tym ranimy. Próby tego rodzaju nie są na szczęście regułą. Bardziej prawdopodobna jest druga wersja naszego zachowania: z wielką plastycznością przedstawimy sobie straszliwe i niepowetowane szkody jakie wyrządzimy drugiej osobie przez wyjawienie prawdy. Pod płaszczykiem wielkiej miłości jaką odczuwamy dla tej drugiej osoby oraz współczucia dla niej, gotowi jesteśmy do "wielkiego kłamstwa" - czując się nawet przy tym bardzo dobrze.

Jeżeli więc życie postawi przed nami taki konflikt, to nikt nie może mieć nam za złe naszego zakłopotania. Przede wszystkim jednak my sami musimy przyznać się, że w danej chwili, przynajmniej nie byliśmy w stanie odróżnić prawa od bezprawia.

Szczególne trudności powstają wówczas, gdy modlitwy nasze tak się przeplatają z naszymi życzeniami, że musimy przyznać się do naszej niepewności i zapytać siebie czy rzeczywiście żyjemy w jedności z Bogiem. Jest to chwila, w której powinniśmy poszukać rady naszych najlepszych przyjaciół oraz wykorzystać sytuację do rozmowy z nimi.

Gdybym ja np. nie był obdarzony wspaniałymi doradcami, dawno bym się już załamał. Jeden lekarz uratował mnie przed śmiercią przez alkoholizm, gdyż zmusił mnie, abym śmiercionośności tej choroby spojrzał prosto w oczy. Inny lekarz, psychiatra, pomógł mi odzyskać moje zdrowie psychiczne, namawiając mnie do odszukania i rozprawienia się z moimi wadami. Od pewnego duchownego otrzymałem odpowiadające prawdzie zasady według których my w AA próbujemy teraz żyć. Lecz przyjaciele ci zrobili dla mnie osobiście o wiele więcej, gdyż oprócz swoich umiejętności zawodowych, poświęcili mi swój czas. Chodziłem do nich z każdym moim problemem. Ich mądrość i doświadczenie były nagrodą za moje pytania. W tym samym stosunku jestem zobowiązany wielu moim przyjacielom z AA. Pomogli mi tam, gdzie inni pomóc nie mogli, z tej prostej przyczyny, że byli anonimowymi alkoholikami.

Oczywiście nie możemy we wszystkim zdać się tylko na przyjaciół, że to oni załatwią za mnie wszystkie trudne problemy. Dobry doradca nie odbierze nam myślenia, gdyż wie, że wszystkie ważne decyzje powinny być podjęte przez nas samych. Pomoże nam jednak opanować strach, wyeliminować wyrachowanie oraz samooszukiwanie się, aby decyzje podjęte przez nas były mądre, uczciwe i pełne miłości.

Wybór takiego przyjaciela, to rzecz szczególnej wagi. Powinien to być człowiek o głębokim zrozumieniu, my zaś powinniśmy uważnie wysłuchiwać tego, co ma nam do powiedzenia. Musimy być także całkowicie przekonani, że wybrany przez nas doradca potraktuje nasze zwierzenia ściśle poufnie. Gdy osoba przez nas wybrana jest duchownym, lekarzem lub prawnikiem, to rzecz jest sama przez się zrozumiała. Gdy jednak do udzielenia porady prosimy członka AA powinniśmy bez wahania przypomnieć mu, że oczekujemy od niego zachowania tajemnicy.

Jest to o tyle ważne, że nasze swobodne, bez jakichkolwiek obciążeń, zachowanie się podczas spotkań, mogłoby być przyczyną zapomnienia członka wspólnoty o zachowaniu całkowitej tajemnicy. Ochrona powierzonych nam z kolei spraw powinna być dla nas zrozumiała sama przez się.

Możliwość wypowiedzenia się z zachowaniem ścisłej tajemnicy, posiada nieocenione zalety. To tu znajdujemy jedyną okazję być tak szczerym jak tylko to możliwe. Nie musimy liczyć się z faktem zaszkodzenia innej osobie. Nie obawiamy się także ośmieszenia lub oskarżenia. Tutaj też mamy wspaniałą okazję wytropienia ewentualnego samooszukiwania. Jeżeli tylko sami oskarżamy się o jakieś nieistniejące uczynki, to kompetentny doradca łatwo to odkryje. Gdy więc ściągnie nas ze świata naszych fantastycznych idei, stwierdzimy ku naszemu zdziwieniu, że bardzo niewiele zostało w nas owego uczucia, obrony przed nieprzyjemną prawdą. Nic innego nie niweluje w nas tak prędko uczucia strachu, pychy i niewiedzy. W jakiś czas później stwierdzimy, iż mocno i pewnie stoimy na nowym dla nas fundamencie uczciwości.

Dlatego też nadal poszukiwać będziemy małych i dużych oznak oszukiwania samego siebie. Postaramy się sumiennie złagodzić naszą uczciwość mądrością i miłością, starając się jednak, aby nigdy nie unikać wymaganej od nas rzetelności.

My w AA bardzo dobrze znamy wartość prawdy. To ona uwolniła nas z więzów, narzuconych nam przez alkohol. Uwalnia nas wciąż jeszcze z narastających w nas konfliktów i wyzwala nas z życia w niedoli. Pomaga nam opanować strach i samotność.

Jedność naszej wspólnoty, miłość którą sobie nawzajem okazujemy, poważanie jakie okazuje nam świat, wszystko to jest wynikiem uczciwej rzetelności, jaką pod przewodem Boga zdobywamy dla naszego własnego szczęścia. Dlatego też powinniśmy wzmocnić nasze dążenie do prawdziwej i rzetelnej uczciwości i stosować ją we wszystkich naszych poczynaniach.
Bill W.

0 komentarze:

newer post older post Home